Opublikowano 22 listopada 2024
Powracamy do tradycji. W Muzeum Borów Tucholskich, 20 i 21 listopada realizowane były zajęcia pod nazwą „Darcie Pierza”. Chodziło o przypomnienie i przybliżenie dawnych zwyczajów borowiackich. Do darcia pierza zaprosiliśmy uczniów szkół podstawowych z Tucholi oraz Cekcyna. W lekcjach edukacji regionalnej udział wzięło łącznie 100 osób. W poprowadzeniu zajęć pracownikom Muzeum pomagali – Jadwiga Pik i Irena Kreft z zespołu Frantówki Bysławskie oraz Maria Ollick z Borowiackiego Towarzystwa Kultury. Sponsorem materiałów na warsztaty był Bank Spółdzielczy w Tucholi. To właśnie dzięki przychylności prezes banku Bogumiły Bełdzikowskiej Muzeum mogło zakupić potrzebne do pracy pióra.
Młodzi ludzie dowiedzieli się o zwyczajach związanych z darciem pierza i przygotowywaniem posagu dla panien. Przypomniane zostały przyśpiewki ludowe i regionalne tańce.
„Wieczorami schodziły się gospodynie – sąsiadki, znajome kobiety i dziewczęta, aby skubać pierze. Był to czas na dawne opowieści o babkach i ciotkach. Izba zaczynała żyć, młodzi poznawali ciekawe historie z życia wzięte, rozbrzmiewały śmiechy i piosenki.” – opowiadali prowadzący. – „Zimy były kiedyś ostrzejsze niż dziś i żeby zapewnić rodzinie ciepło podczas snu – trzeba było mieć pierze, z którego powstawały wsady do pierzyn i poduszek. Zapobiegliwe gospodynie starały się mieć ich kilka w zapasie dla swoich córek, ponieważ był to niezwykle ceniony element posagu panny młodej”.
Sezon na darcie pierza rozpoczynał się w listopadzie, kończył w lutym. Było to zajęcie wymagające zręczności, cierpliwości i czasu. Zapraszano kuzynki i sąsiadki (panny i mężatki), a ich liczba – w zależności od potrzeb – wahała się od kilku do kilkunastu. Starsze kobiety uczyły młodsze, jak dobrze oddzielać chorągiewki i puch od twardych stosin.
Obrzęd rozpoczynał się wyjmowaniem piór z worków, albo starych poszewek na poduszki. Piór, z których żywe gęsi oskubywano latem. Uczestniczące w skubaniu gospodynie siadały przy ustawionym na środku izby stole, każda z miską na kolanach. Do misek trafiały odarte części pierza. Osobno składano puch. Był najcenniejszy. Poduszka wypełniona gęsim puchem była miękka i nie wydostawały się z niej żadne ostre piórka.
Zwyczaj darcia pierza był na wsi ważnym elementem życia towarzyskiego. W trakcie roboty kobiety umilały sobie czas rozmowami, śpiewem, opowiadaniem baśni i legend. Ponieważ czynność tę uważano za typowo kobiecą, mężczyźni musieli znaleźć sobie inne zajęcie. Pletli wiklinowe koszyki, zajmowali się drobnymi naprawami, a czasem, być może z zazdrości, płatali kobietom figle dmuchając w pierze albo wpuszczając do chałupy gołębia. Nietrudno sobie wyobrazić, jak po takim zdarzeniu wyglądało wnętrze kuchni i ci którzy się w niej znajdowali.
Praca w jednym domu trwała zazwyczaj dwa albo trzy tygodnie, przy czym nigdy nie darto pierza w sobotę. Ten dzień kobiety poświęcały zwykle na przygotowania do niedzieli – przede wszystkim sprzątanie.
Każdy wieczór przy darciu pierza kończył się poczęstunkiem. Gospodynie piekły ciasto drożdżowe, podawały herbatę, czasem jakiś trunek. Nierzadko w na poczęstunek zapraszano mężczyzn i zabawa trwała do późnego wieczora. Gospodyni, która nie ugościłaby swoich pomocnic, za rok zostałaby ze swoim pierzem sama.










